Jak to się stało, że jeden z najbardziej proeuropejskich krajów w Unii – bo takim według sondaży są Węgry – po raz czwarty z rzędu wybrał polityka, który jest w Europie czarną owcą, za to chętnie puszcza oko do Władimira Putina? To nie stoi w sprzeczności, Węgrzy to konformiści – mówi w najnowszym odcinku podcastu Forum IBRiS w rozmowie z Agatą Kołodziej dr Dominik Hejj, politolog specjalizujący się tematyce węgierskiej, analityk, wykładowca akademicki i dziennikarz, redaktor naczelny portalu kropka.hu.
POSŁUCHAJ PODCASTU
Na Węgrach nie zrobi wrażenia, jak zostali okłamani podczas kampanii w sprawie cen gazu, który Orban miał kupować od Putina za 1/5 ceny, a okazało się to bajką na użytek strategii ws. Ukrainy. Wrażenie zrobić może dopiero paliwo z dnia na dzień drożejące z 6 do niemal 9 zł i groźba eksmisji dla kilku milionów Węgrów, kiedy skończy się wyborcze rozdawnictwo, a pieniądze z Brukseli nie dotrą – tłumaczy Hejj.
Węgry są jednym z najbardziej proeuropejskich krajów w Unii. Z badania Eurobarometr z 2022 r. wynika, że ochrona demokracji stanowi najwyższy priorytet dla jedenastu państw członkowskich. W tym gronie pośród Szwecji, Niemiec, Finlandii, Włoch, Danii, Austrii, Luksemburga, Malty, Polski i Czech są również Węgry.
Eurobarometr z lipca 2021 r. pokazuje, że Węgrzy są również bardziej niż Polacy przychylni wejściu do strefy euro. 56 proc. Polaków jest za, podczas gdy poparcie wśród Węgrów sięgało aż 69 proc.
I jeszcze Eurobarometr z października 2020 r. dotyczący poczucia bycia obywatelem Unii Europejskiej. Na poziomie krajowym najwyższe wyniki odnotowano w Irlandii i Luksemburgu (po 89 proc.), w Polsce to 83 proc., natomiast Węgrzech 80 proc., podobnie jak w Portugalii i Danii.
Jak to możliwe, że proeuropejskie społeczeństwo wybrało proputinowskiego polityka i to po raz czwarty z rzędu?
„Do tego obrazu trzeba jeszcze dodać, że w badaniach sondażowych większość Węgrów chce zmiany rządu. W obecnych realiach węgierskich trudno wierzyć sondażom”
– mówi dr Dominik Hejj.
I dodaje, że choć lubimy przyrównywać Polskę do Węgier, to pułapka, bo struktura socjodemograficzna tych krajów jest zupełnie inna.
Czas na rozmowy o huexicie
„Przed ostatnimi wyborami przekaz zdominowała wojna, Viktor Orban porzucił na jej rzecz nawet antyunijny przekaz. Ale o ile do wyborów uważałem, że szanse na wprowadzenie do debaty publicznej tematu huexitu jest niemożliwe, to po niedzieli mam niemal przekonanie, że ten temat zaraz wejdzie – niekoniecznie po to, żeby z Unii od razu wyjść” – mówi dr Hejj.
„Zresztą, jak popatrzeć na wskaźniki, które mówią o poczuciu obywateli, czy Unia ich krajowi coś dała, to one maleją ze względy na propagandę w węgierskich mediach. Teraz nie mam żadnej wątpliwości – skala bardzo skutecznego prania mózgów, jakiej dopuszczają się węgierskie media, patrząc choćby po przekazie wojennym, jest taka, że badania Eurobarometru będą sobie żyły w oderwaniu od węgierskiej rzeczywistości. Rząd nigdy się tymi wskaźnikami nie przejmował, a proces obrzydzania UE trwa co najmniej od 2013 r.” – podkreśla dr Hejj.
Po co zatem wprowadzać temat huexitu, skoro wcale nie chodzi o to, by realnie do niego doprowadzić? Chodzi o węgierski Krajowy Plan Odbudowy, który nie został przyjęty przez Brukselę, podobnie jak ten polski – podkreśla dr Hejj. A Węgrzy bardzo potrzebują tych pieniędzy – częściowo przez skutki pandemii, częściowo przez przedwyborcze rozdawnictwo.
Owe rozdawnictwo miało wielki rozmach. Orban w przedwyborczym przekupstwie nie tylko zamroził oprocentowanie kredytów mieszkaniowych, ceny podstawowych produktów spożywczych: mąki pszennej, mleka, cukru, oleju słonecznikowego, udźców wieprzowych i piersi z kurczaka, ceny paliw, opóźnił podwyżki cen gazu i elektryczności, ale też wypłacił dodatkowe emerytury, a rodzicom zwrócił podatek dochodowy.
„Wskaźnik długu publicznego w stosunku do PKB jest dziś na poziomie z 2012 r. Po tym, jak w ciągu zaledwie roku wystrzelił o 15 pkt proc. To porażające”
– podkreśla dr Hejj.
Analityk uważa, że jeśli Viktor Orban nie porozumie się z Komisją Europejską, będzie musiał pójść trochę ostrzej – dlatego ktoś z jego otoczenia – nie on sam – wyciągnie temat huexitu.
A opozycja? Orban ma taką przewagę w parlamencie, że opozycja mogłaby przez kolejne cztery lata nie przychodzić do pracy – uważa dr Hejj.
Ukraińcy mieliby strzelać do Węgrów?
85 proc. Polaków jest za rezygnacją z kupowania rosyjskiego gazu, ropy i węgla, nawet jeśli będzie oznaczało to podwyżki cen – wynika z najnowszego sondażu United Surveys dla DGP i RMF FM. I to mimo, że lęki wojenne w nas tkwią mocno.
Po ataku Rosji na Ukrainę 63 proc. badanych obawiało się, że Rosja może zaatakować również Polskę, a 74 proc. obawiało się o bezpieczeństwo, 46 proc. badanych obawiało się, że trudnej będzie naleźć pracę z powodu napływu uchodźców, a 60 proc. obawiało się, że trudniejszy będzie dostęp do służby zdrowia z tego powodu.
Czy Węgrzy, skoro media ograniczają im dostęp do informacji o wojnie, nie mają tych lęków na niższym poziomie? A tym samym temat wojny w kształtowaniu polityki nie powinien być mniej znaczący?
„Ja wolę płacić więcej za paliwo i mieć poczucie życia w państwie, które jest przyzwoite i moralnie stoi po właściwej stronie niż być jakkolwiek częścią tamtego węgierskiego porządku, mimo własnej węgierskiej narodowości”
– wyznaje dr Hejj.
„Temat wojny na Węgrzech został tak obrzydliwie wykorzystany, że to aż nie do uwierzenia. I choć w sondażach nie było widać, żeby ludzi ruszał ten temat, można było odnieść wrażenie, jakby ta wojna toczyła się w Sudanie, Syrii, czy gdzieś na końcu świata, a nie u granic kraju, bo przekaz Orbana był taki: to nie jest nasza wojna, a oni – opozycja – chcą, żebyśmy się stali jej częścią, chcą, żeby nas rozstrzelali. Kto? Przekaz sugeruje, jakby to mieli zrobić Ukraińcy.” – wyjaśnia dr Hejj.
Węgrzy zostali oszukani, ale problem pojawi się dopiero, jak kilku milionom ludzi zagrozi eksmisja
A na to nakłada się wątek gospodarczy. „Współpracę z Rosją sprzedawało się jako możliwość zakupu taniego gazu, prądu i straszono tym, jak bardzo wzrosną ceny w razie przeciwstawienia się Rosji. A już we wtorek po wyborach pojawiła się informacja, że to było kłamstwo, bo Węgrzy wcale nie płacą 1/5 ceny rynkowej gazu, jak ich przekonywano w kampanii wyborczej, ale pełną stawkę” – podkreśla analityk.
Czy to nie doprowadzi społeczeństwa do buntu? Według politologa, nie, „Fidesz nie będzie miał specjalnej potrzeby się z tego tłumaczyć ludziom, którzy na fakturach i tak mają informację, że będą płacić mniej i lubią relatywizować rzeczywistość” – mówi dr. Hejj.
Czy nie skończą tego jednak robić, kiedy te wszystkie programy rozdawnicze rozpoczęte w kampanii wyborczej, wygasną?
„To jest pytanie, jak długo uda się kupować głosy. Przykładowo 15 maja cena paliwa wzrośnie w przeliczeniu z 6.10 zł na 8.45 zł – to będzie szok. Ale to też pytanie o tzw. złe kredyty. Od marca 2020 r. obowiązuje bowiem na Wegrzech moratorium na niespłacanie kredytów, które dziś obejmuje głównie emerytów i rodziny z dziećmi. Kiedy się skończy, poziom złych kredytów jest tak wysoki, że kilku milionom Węgrów może grozić eksmisja. To jest katastrofa, to wszystko może potwornie uderzyć w Węgry – mówi dr Hejj.
I jednocześnie zaznacza, że jedyny powód, dla którego Węgrzy czasem wychodzą na ulice protestować, to kwestie wyłącznie finansowe, nigdy polityczne.
Nowa węgierska tożsamość
To zresztą kwestia tego, że bierność jest cechą narodową Węgrów. „Narodowy pragmatyzm, czy też konformizm polega na powrocie do komunistycznego przywódcy Jánosa Kádára – wszystko macie, możecie jeździć na wakacje, robić co zechcecie, tylko się nie wychylajcie, nie protestujcie, a będzie wam dane. Nie musicie o niczym myśleć, nawet system edukacji czy traktowania wyborców przez Fidesz i przed media pokazuje, że tam nie ma przestrzeni na własne myślenie, nie można dopuścić do tego, by człowiek miał jakiekolwiek pole do własnej refleksji – mówi analityk.
Na to nakłada się polityka wstawania z kolan – pokazanie Węgrom, że nie są bierni, może są niewielkim, nielicznym krajem, ale Europa musi się z nim liczyć. Efekt? Nowa węgierska tożsamość, nad którą Viktor Orban pracuje od lat.