Czy prawie 70 proc. Polaków to biedacy? Czy „cwaniaków”, jak wyraził się Jarosław Kaczyński, należy w końcu bardziej złupić? I czy to takie prawo natury, czy też niewidzialnej ręki rynku, że do niespełna 1 proc. Polaków należy dziś ponad 1/3 proc. całego majątku zgromadzonego w kraju? Kolejne 2/3 należy do 10 proc. najbogatszych. A co z reszta społeczeństwa, której nie zostaje niemal nic lub dosłownie nic? Czy tak musi być? O tym w najnowszym odcinku podcastu Forum IBRiS Agata Kołodziej rozmawia z dr hab. Michałem Brzezińskim, ekonomistą z Katedry Ekonomii Politycznej Uniwersytetu Warszawskiego.
POSŁUCHAJ PODCASTU:
Czy w Polsce biedakiem jest ten, kto zarabia mniej niż 5700 zł brutto? Czy klasa średnia to ok. 75 proc. społeczeństwa, która zarabia pomiędzy 5700 zł a 11 141 zł brutto? Taki wniosek można wysnuć z niedawnej okładki tygodnika „Polityka”.
Tymczasem rzeczywistość wygląda tak: ok. 66 proc. z nas nie zarabia nawet średniej krajowej, która w grudniu 2021 r. wynosiła 6 tys zł brutto, 4335 zł netto. Mediana wynagrodzeń jest jeszcze niższa, w październiku 2020 r. (a nowszych danych jeszcze nie mamy) wynosiła 4700 zł brutto, a wówczas przeciętne wynagrodzenie to 5748,24 zł brutto.
No i jeszcze warto spojrzeć na emerytury, skoro mamy przecież ok. 7 mln osób żyjących z tych świadczeń. Przeciętna miesięczna emerytura z ZUS w 2020 r. wynosiła 2474 zł brutto, mediana to 2119,96 zł brutto.
Konfrontacja danych na temat naszych wynagrodzeń liczonych przez GUS z tym, co pokazują media w kontekście dyskusji na temat Polskiego Ładu i reformy opodatkowania udowadnia, że nie mamy pojęcia, jaka naprawdę jest Polska.
„Ubóstwo i bieda praktycznie nie istnieją w polskiej debacie publicznej. Ale też nie wiemy, jak rozsądnie podzielić społeczeństwo na klasę średnią i bogatych. Nie mamy też dobrych danych na temat rozkładu zarobków w gospodarstwach domowych w Polsce”
– wyjaśnia dr hab. Michał Brzeziński.
38 proc. Polaków obawia się biedy w 2022 r.
Mamy za to badanie nastrojów i lęków przeprowadzone ostatnio chociażby przez Krajowy Rejestr Długów. Pokazuje ono, że 38 proc. Polaków obawia się biedy w 2022 r., a tylko co piąty jest całkowicie spokojny o swoją finansową przyszłość. 27 proc. respondentów ocenia swoją sytuację jako złą. Natomiast do bardzo złej sytuacji, kiedy nie wystarcza środków nawet na najpotrzebniejsze rzeczy, przyznaje się 2 proc. rodaków.
„Polski Ład ma przede wszystkim zmniejszać nierówności poprzez większą progresję podatkowa, ale może też mieć pewnie wpływ na ubóstwo, bo zmniejszając opodatkowanie niskich dochodów zachęca ludzi do podejmowania pracy”
– mówi dr. hab. Michał Brzeziński.
„Polski Ład, przynajmniej w założeniu, powinien też podnieść jakość publicznych usług zdrowotnych, ale pytanie, co będzie z innymi usługami, które dostarcza państwo, bo Polski Ład spowoduje mniejsze wpływy z PIT, będzie istotnym kosztem dla finansów państwa, a to oznacza, że inne dobra publiczne jak na przykład edukacja mogą być dostarczone w mniejszej ilości lub gorszej jakości. Pytanie, jak ten ubytek dochodów zostanie zrekompensowany i czy my jako obywatele łącznie nie tracimy na Polskim Ładzie choćby w dobrach publicznych, które do tej pory finansowały samorządy” – dodaje.
Polski Ład jest niemal bezzębny, ale więcej nie dało się zrobić
„Podczas debaty publicznej na temat polskiego Ładu zobaczyliśmy, że wzrost progresywności wcale nie jest dobrze postrzegany w społeczeństwie, że istnieje wiele grup interesów, które są przeciwko tego typu reformom, organizacje, które reprezentują interesy tej zamożniejszej części społeczeństwa dominują w dyskursie publicznym, a nawet szereg partii politycznych nie popiera wzrostu progresywności, więc być może jest tak, że ten niewielki wzrost progresywności, który ostatecznie proponuje Polski Ład, to jest jedyne, co dało się osiągnąć, jedyna wykonalna politycznie reforma” – uważa ekonomista.
A szkoda, bo nierówności w Polsce mamy potężne. Jak pokazuje World Inequality Report, do niespełna 400 tys. Polaków należy dziś ponad 1/3 proc. całego majątku zgromadzonego w kraju. To mniej niż jeden procent społeczeństwa. Kolejne 2/3 majątku należy do 10 proc. najbogatszych.
Zostawmy majątek i przyjrzyjmy się zarobkom. 10 proc. najbogatszych Polaków otrzymuje ponad 38 proc. wartości wszystkich wynagrodzeń i świadczeń wypłacanych w ciągu roku – do ich portfeli trafia grubo ponad jedna trzecia wszystkich pensji.
Główny autor raportu, ekonomista Lucas Chancel podkreśla, że nierówność jest zawsze wyborem politycznym. To nie jakaś niewidzialna ręka rynku, więc wcale nie musi tak być. W Polsce jednak właśnie tak wybraliśmy. Jak wynika z badań dr Pawła Bukowskiego, od 1989 roku do 2015 roku średni dochód Polaków wzrósł o 73 proc. Ale! Dochody biedniejszej połowy Polaków w III RP zwiększyły się tylko o 31 proc. klasy średniej o ok. 47 proc., a górnego decyla społeczeństwa aż o 190 proc.
I Polski Ład tej tendencji gruntownie nie przełamie.
„Siły polityczne, a jednocześnie grupy interesu, które stoją za przedsiębiorcami, profesjonalistami, lekarzami itd. są na tyle silne, że nie jesteśmy w stanie jako społeczeństwo zwiększyć ich opodatkowania i zmniejszyć arbitrażu dla wysokich dochodów. Jednocześnie słabo widać w całym tym procesie polityczno-medialnym jakieś silne grupy interesu, które reprezentowałyby osoby najbiedniejsze. Głos choćby związków zawodowych przebija się za słabo i nie równoważy głosu najbogatszych”
– podkreśla prof. Brzeziński.
Zmierzamy w stronę oligarchicznej Rosji
A co gorsze, badania opinii publicznej pokazują, że stosunek Polaków do progresywności podatku zmienia się na niekorzyść.
„Jeszcze kilkanaście lat lat temu 70 proc. Polaków popierało progresję podatkową, a w tej chwili ledwie ponad połowa jest tego zdania. A to oznacza, że jeśli ten trend będzie postępował, można sobie wyobrazić, że Polska na wzór krajów poradzieckich wprowadza dla wszystkich podatek liniowy” – mówi prof. Brzeziński. A wtedy będziemy już na prostej drodze ku oligarchicznemu społeczeństwu wzorowanemu na Rosji.