„Polityka w Polsce się skończyła, kiedy zaczął rządzić PiS. Dzisiaj w większości na sali sejmowej są lewicowi populiści” – mówi poseł Artur Dziambor, prezes partii Wolnościowcy, do niedawna członek Konfederacji. Ta ostatnio w sondażach święci triumfy, wyrastając na trzecią siłę polityczną, ale czy ona rzeczywiście jest alternatywą, kiedy okazuje się, że jej lider przyciśnięty w mainstreamowych mediach przyznaje, że PIT-u, ZUS-u, ani 500+ nie zlikwiduje, bo się nie da, z UE też właściwie wyjść się nie da, a jak zmniejszyć te „rozbuchane” wydatki państwa wie, ale na razie nie powie. Też uprawia populizm, tyle, że libertariański. Inaczej się nie da?
POSŁUCHAJ PODCASTU
„Partie polityczne, te które walczą o masowego wyborcę, zauważyły, że żeby uzyskać jego poparcie, trzeba coś mu obiecywać. I to było coś, z czym my wolnościowcy, wolnorynkowcy, od dekad właściwie walczyliśmy. Zawsze mówiliśmy, że my wam nic nie damy, ale my wam też nic nie zabierzemy” – mówi poseł Artur Dziambor w podcaście Forum IBRiS.
„I problem polega na tym, że Prawo I Sprawiedliwość przez te osiem lat nauczyło społeczeństwo, żeby czekać na to, co partia polityczna, która będzie rządziła, da. I do tego się dostosowują inne partie. Jeżeli PiS mówi: damy 500 plus, trzynastą, czternastą emeryturę i co tam jeszcze wymyślimy, pewnie podwyższenie najniższej krajowej do 4 tys. zł padnie w kampanii wyborczej, to jakoś trzeba to próbować przebić. Jak? Tylko innymi programami socjalnymi, na które Prawo i Sprawiedliwość nie wpadło” – dodaje.
A więc ten wyścig trwa i jest to wyścig maksymalnie nieodpowiedzialny, bo jest proinflacyjny. „A przez to ludzie będą już do końca świata nauczeni, że po prostu możemy czekać z wyciągniętą ręką, co im tam partia polityczna da i będą dziękować do końca świata swojemu dobroczyńcy.
Tak nie powinno być” – podkreśla poseł Dziambor.
Jego zdaniem przez to polityka w Polsce właściwie się skończyła w momencie, gdy Prawo i Sprawiedliwość zaczęło ten proceder, bo partie polityczne już nie zajmują się swoją ideową pracą.
Nawet dyktatura libertarian w Sejmie nie zmieni Polski z dnia na dzień
Ale Konfederacja w tym populistycznym wyścigu biegnie. Od dawna powtarza, że należy zlikwidować podatek PIT, zlikwidować ZUS i wyjść z Unii Europejskiej. Ale kiedy okazało się, że wychodzi z marginesu sceny politycznej i może mieć realne szanse na współrządzenie, nagle zmiękcza przekaz, a jej lider w mainstreamowych mediach mówi, że PIT-u, ZUS-u, ani 500+ nie zlikwiduje, bo się nie da, z UE też właściwie wyjść się nie da, a jak zmniejszyć te „rozbuchane” wydatki państwa wie, ale na razie nie powie. Nie przeszkadza mu to jednak nadal powtarzać radykalnych haseł w social mediach, udając, że to wszytko jednak da się zrobić.
„Jeżeli chodzi o PIT, to akurat okazało się, że da się to zrobić, bo PiS właśnie obniżył PIT, tylko jednocześnie podwyższając i tworząc kilkadziesiąt innych podatków przy okazji, żeby kasyno ostatecznie wygrało. Ale rzeczywiście PIT dzisiaj mamy na poziomie 12 proc. i jest to najniższy PIT, od kiedy w ogóle PIT istnieje” – mówi Dziambor.
I dodaje, że da się go jeszcze bardziej obniżyć, a jeżeli da jeszcze bardziej obniżyć, to znaczy, że da się też jego zlikwidować.
„Ale wiadomo, że to nie jest tak, że w momencie gdy partia wolnorynkowa zyska 45 proc. i dyktaturę w Sejmie, następnego dnia zlikwiduje ZUS. To nie działa w ten sposób. Tak się po prostu zwyczajnie tego nie da zrobić, bo zobowiązania państwa wobec emerytów i wobec przyszłych emerytów są gigantyczne i na pokrycie tych zobowiązań nie ma w tym momencie dobrego scenariusza. Nie ma rozwiązania, które pozwoliłoby rzeczywiście na wyjście z tego systemu z dnia na dzień. Żeby wyjść z tego systemu w ramach zgody narodowej potrzeba wielu dekad, pokoleń” – przyznaje Dziambor.
A więc liberałowie i libertarianie mydlą oczy swoim wyborcom? „To strategia małych kroków, ale trzeba jednocześnie pokazywać wyborcom ostateczny rezultat” – wyjaśnia Artur Dziambor.
500+ powinno zostać, ale inaczej
„Uważam, że należy zlikwidować 500+ w tej formie, ale powinno pozostać jako odpis podatkowy od pensji. Tak jak to powinno być od początku” – uważa prezes Wolnościowców.
„Gdyby tak było, to ja bym tego nie krytykował. Bo rzeczywiście ludzie, którzy mają dzieci w porównaniu z tymi, którzy dzieci nie mają, mają życia zupełnie inne i zupełnie inną strukturę wydatków” – mówi poseł.
„Szczególnie teraz, gdy nasza demografia pada, rzeczywiście należałoby docenić tych ludzi, którzy poświęcają się w ten sposób, bo to jest poświęcenie części budżetu, stylu życia. I można było zrobić to dobrze, a nie po pisowsku, czyli można było to zrobić w ten sposób, żeby człowiek dostawał po prostu o 500 zł wyższą pensję” – dodaje.
Tylko wtedy nie byłoby konieczności ani możliwości, żeby taki człowiek dziękował Kaczyńskiemu za te 500 zł. Tak samo jak można było emerytury po prostu waloryzować uczciwie zgodnie z inflacją, co jest naturalne w każdym państwie, zamiast rozdawać trzynastkę i czternastkę.