Dlaczego Polacy powszechnie uważają się za członków klasy średniej, choć wcale niekoniecznie do niej realnie należą? W kolejnym odcinku naszego podcastu – wciąż w kontekście poświęconego klasowej autoidentyfikacji Polaków raportu IBRiS „Gra w klasy” – Agata Kołodziej rozmawia o tym z Andrzejem Lederem, filozofem i psychoterapeutą, autorem głośnej „Prześnionej Rewolucji”. Andrzej Leder poddaje polską klasę średnią zbiorowej psychoanalizie i jednocześnie odsłania jej specyficzną historię społeczną.
POSŁUCHAJ PODCASTU:
W Polsce w latach 1939–1956 dokonała się rewolucja społeczna. Tylko Polacy o tym nie wiedzą. Nie uświadomili jej sobie. Przespali ją. Byli wobec niej bierni, byli jej przedmiotem, nie podmiotem – pisał w swojej książce nominowanej w 2015 r. do Nagrody Literackiej Nike prof. Andrzej Leder, filozof kultury, psychoterapeuta, profesor w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.
Ta rewolucja została przeprowadzona rękami innych, dokonał jej ktoś z zewnątrz, nie my sami, a polskie społeczeństwo przeżyło ją jakby we śnie. Wydarzyła się ona najpierw podczas okupacji hitlerowskiej i zagłady Żydów, a potem podczas komunistycznych reform struktury własności – również wprowadzonych przez siły wobec polskiego społeczeństwa zewnętrzne.
A zatem: stworzyła nas katastrofa i chaos. Katastrofa i chaos stworzyły klasę średnią.
Jaki był jej skutek? Awans społeczny stał się szeroko dostępny dla całych grup społecznych, zaczęła się budować nowa hierarchia społeczna, nowoczesne społeczeństwo. Tylko że to społeczeństwo, ta współczesna klasa średnia, która jest bezwolnym zwycięzcą procesów historycznych, te traumatyczne procesy wypiera ze świadomości. A przez to sama nie wie, kim właściwie jest.
„Bardzo wielu ludzi niechętnie sięga do genealogii, do źródeł swoich współczesnych możliwości, a w związku z tym często legitymizuje swoją pozycję przez jakieś kompletnie wymyślone historie dotyczące np. przodków z Kresów, którzy byli ziemianami. Ta moda, która trwała jeszcze w latach 90. na wyszukiwanie sobie szlacheckich genealogii czy na budowanie dworków była tego bardzo dobrym przykładem”
– wyjaśnia prof. Leder.
Drugą drogą legitymizacji jest zamiłowanie Polaków do sushi. „To jest taka próba udowodnienia sobie, że w ogóle nie jesteśmy stąd, przynależymy do jakiejś światowej elity, która niezależnie od tego, czy jest w Londynie, Paryżu czy w Warszawie, chodzi na sushi i jeździ na nartach w Alpach” – mówi prof. Leder.
Przy czym należy dodać, że kryzysy ostatnich lat trochę naruszyły dobre samopoczucie ludzi stosujących obie te strategie.
Kontruje nas tylko dworkowo-tępawy nacjonalizm
„Brak uznania dla XX wiecznej historii Polski powoduje, że wyobrażenie Polaków na swój własny temat jest bardzo często kompletnie oderwane od realiów. A to znowu oznacza, że nie bierze się też odpowiedzialności za wspólnotę, w której się żyje, za los społeczeństwa, w którym się funkcjonuje” – podkreśla profesor.
Odcięcie od przeszłości powoduje, że mamy bardzo słabe rozpoznanie swojego miejsca na świecie, a ideologia „toksycznego indywidualizmu” jest bardzo rozpowszechniona. To właśnie efektem tego jest fakt, że polska klasa średnia chce wysyłać dzieci na studia za granicę w dodatku z marzeniem, żeby tam już na zawsze zostały.
„Jedyne, co tę klasę średnią kontruje, to dworkowo-tępawy nacjonalizm, który jest do jakiegoś stopnia odrażający. Nie ma niczego, co byłoby innym sposobem myślenia i poszukiwania jakiejś wspólnej tożsamości”
– mówi prof. Leder.
„Cała ta energia, trud, który jest wkładany w poszukiwanie wydumanej tożsamości zbudowanej na przodkach z Kresów albo na poczuciu bycia Nowojorczykiem w Polsce, dzieje się kosztem tu i teraz” – dodaje Leder.
„Myślę, że szczególne wielkomiejska klasa średnia kompletnie przegapiła negatywne konsekwencje transformacji, bo była zajęta swoją nowojorskością. I teraz boryka się z tymi negatywnymi konsekwencjami transformacji, które być może doprowadzą do wyjścia Polski z Unii Europejskiej. I w tym sensie, koszt nieświadomości klasy średniej jest bardzo duży.”
Niedofinansowanie ochrony zdrowia w Polsce to efekt pedagogiki lat 90
Ale jest też inna strona tej opowieści. To, że według raportu IBRiS „Gra w klasy” ponad 72 proc. Polaków obecnie czuje się klasą średnią, to oznacza, że do owej klasy raczej aspiruje, a niekoniecznie nią jest. I nawet, jeśli te aspiracje prowadzą człowieka ku rozwojowi, to jest to mobilizacja do sukcesu indywidualnego, rodzinnego – która niemal nie bierze pod uwagę wspólnoty, w której się żyje. A niebranie pod uwagę dóbr wspólnych paradoksalnie obniża indywidualną jakość życia. Wystarczy spojrzeć na edukację czy służbę zdrowia.
„Pozostaje pytanie, do czego my dziś wychowujemy dzieci? Bo wychowujemy do indywidualnego sukcesu, czego skutki widać choćby w protestach w sferze publicznej. A zmiana sposobu rozumienia dobra wspólnego wymaga bardzo głębokiej zmiany politycznej”.
– mówi prof. Leder.
„To, że PiS w Polskim Ładzie dewastuje samorządy, spotkało się z o wiele mniejszą krytyką komentatorów niż to, że chce klasie średniej zabrać mały procent dochodu, podnosząc składkę zdrowotną, na finansowanie ochrony zdrowia. To jest efekt pedagogiki lat 90.” – dodaje Leder.