„Polska jest doskonałym krajem do życia dla bogatych. Może odrobinę gorszym niż dziesięć lat temu, ale nadal doskonałym. Ale wkrótce rozpuszczona i uprzywilejowana klasa średnia zrozumie, że to koniec. Koniec podatku liniowego, dotacji od państwa na swoje biznesy jak w czasie pandemii i koniec różnych innych przywilejów, jak choćby przywilej opłakiwania samej siebie w mediach, jak bardzo jest nieszczęśliwa i skrzywdzona. To się skończy może już za rok, może za dwa, ale to jest ten horyzont – mówi prof. Adam Leszczyński. 

POSŁUCHAJ PODCASTU

 

„Polska jest doskonałym krajem do życia dla bogatych. Może odrobinę gorszym niż dziesięć lat temu, ale nadal doskonałym” – uważa prof. Adam Leszczyński z Uniwersytetu SWPS w Warszawie, historyk, socjolog i publicysta.

Po pierwsze ze względu na system podatkowy, który jest bardzo płaski w Polsce na tle innych krajów Europy Zachodniej. Po drugie, z perspektywy historycznej, struktura społeczeństwa polskiego była bardzo wyraźnie zdominowana przez przez klasę wyższą. A przez to dyskurs publiczny zawsze był zdominowany przez osoby reprezentujące punkt widzenia dobrze zarabiających.

Lament z powodu podatków mamy we krwi

„Mamy długą tradycję, żeby w społeczeństwie polskim podatki traktować jako zło i zamach na własność, jako kradzież, a przywileje osób najzamożniejszych jako coś, co jest święte i nienaruszalne. Ta tradycja sięga przynajmniej I Rzeczpospolitej. Nasza szlachta płaciła bardzo niskie podatki i jedną z głównych przyczyn słabości I Rzeczpospolitej, która doprowadziła do upadku państwa, była niezdolność naszego ówczesnego państwa do zbierania podatków.” – mówi historyk.

„To się powtarzało także w II Rzeczpospolitej. Nie na taką skalę, ale ściąganie podatków w majątków ziemskich było bardzo trudne i za każdym razem jak próbowano coś z tym zrobić, pojawiał się jęk, płacz i zawodzenie, że to jest historia polskości i nie wolno godzić w Święty Dworek Szlachecki” – dodaje.

I podkreśla, że oczywiście bogaci podatków nie chcą płacić nigdzie. Różnica polega jednak na tym, że inne społeczeństwa w przeszłości miały silną władzę centralną, która we własnym interesie te podatki ściągała, przy okazji odbierając bardzo często dużą część władzy i wpływów.

Tak było na przykład we Francji za czasów Ludwika XIV i wcześniej czy w carskiej Rosji. Tak było w wielu ówczesnych, nowoczesnych państwach. Tymczasem w Polsce jest tradycyjna słabość państwa, słabość władzy, słabość aparatu państwowego była połączona z uprzywilejowaniem podatkowym finansowym osób najzamożniejszych.

Nadciąga czas mobilizacji

Od czasu wielkiego kryzysu finansowego na Zachodzie zaczynają jednak upadać neoliberalne mity. „Proces ten wzmogła pandemia, a teraz także strategiczna rywalizacja pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Chinami. Ten upadek dotrze również do nas, a to, co próbował zrobić PiS w Polskim Ładzie, jest taką zapowiedzią tej zmiany” – mówi prof. Leszczyński.

„Patrząc z perspektywy historycznej, mamy pewne okresy względnego spokoju, dobrobytu oraz dominacji Zachodu, czyli na przykład koniec XIX wieku, w którym dominuje polityka niskich podatków, niskiego interwencjonizmu i wysokich nierówności. I mamy okresy w historii kapitalistycznego, demokratycznego Zachodu, w którym potrzebna jest mobilizacja zasobów społecznych i wówczas sięga się także do kieszeni najbogatszych. Myślę, że do tej fazy się zbliżamy, zarówno Stany Zjednoczone, Europa i to nie ominie także Polski. A więc na miejscu polskiej klasy wyższej cieszyłbym się ostatnimi latami bardzo niskich obciążeń i uprzywilejowaniem. Może będzie już ten rok, może następny, może jeszcze jeden, ale myślę, że to jest ten horyzont” – uważa historyk.

„Niechybnie przykręcenie fiskalnej śruby osobom najzamożniejszym, w ten czy inny sposób. I powody mogą być różne, to mogą być na przykład wysokie koszty zbrojeń, bo już nie chodzi wcale tylko o politykę społeczną i o transfery do osób najuboższych” – dodaje.

A „rozpuszczona” i uprzywilejowana klasa średnia zrozumie, że to koniec. Koniec podatku liniowego, dotacji od państwa na swoje biznesy jak w czasie COVID-u i koniec różnych innych przywilejów, jak choćby przywilej opłakiwania samej siebie w mediach, jak bardzo jest nieszczęśliwa i skrzywdzona. To się może się skończyć, to się skończy, tak czy inaczej.