Klasa średnia to mit. Jej już nie ma, ale musimy wierzyć, że jest – bo to stabilizator demokracji. Kiedy ludzie zorientują się, że reguły się zmieniły, że żyją wyobrażeniami o świecie, który już nie istnieje, pójdą z kamieniami na pałace demokracji – mówi w rozmowie z Agatą Kołodziej – Jacek Dukaj, pisarz, jeden z najbardziej cenionych i nagradzanych autorów literatury science fiction.
Klasa średnia to dziś już tylko fenomen autoidentyfikacyjny, nadal jednak bardzo potężny i powszechnie wykorzystywany do konstruowania rozmaitych haseł politycznych czy reklamowych – twierdzi Dukaj. Jeśli tak, to tym potężniejsze narzędzie, że autoidentyfikacja z klasą średnią dotyczy ponad 72 proc. polskiego społeczeństwa – jak wynika z raportu badawczego IBRiS „Gra w klasy”. Według Dukaja jednak właściwie nie ma już podstaw, by wyodrębniać w społeczeństwie klasę średnią.
POSŁUCHAJ PODCASTU:
Majątek chroni nas przed podejmowaniem decyzji politycznych podobnych do reakcji przestraszonego zwierzęcia
„Zazwyczaj następstwem demokracji jest tyrania, ponieważ w momencie, w którym dajemy narzędzie władcom do kupowania sobie głosów, to w skończonym czasie doprowadzamy do sytuacji, kiedy władca tak naprawdę w całości rządzi chęciami, wolą ludu, dziś byśmy powiedzieli trendami wyborczymi. Wobec tego może sam z siebie ustanowić, w nieskończonym cyklu przekupywania wyborców, władztwo absolutne. Jak więc uniemożliwić albo utrudnić przejście do tyranii? Trzeba zbudować, w rozumieniu arystotelesowskim, tę najpewniejszą, najbardziej stabilną klasę średnią”
– mówi Jacek Dukaj.
Dawniej klasę średnią budował – według Dukaja – majątek ziemski. „Człowiek posiadający majątek ziemski jest niezależny od wpływów zewnętrznych, nie musi chodzić po prośbie do państwa, do cezara, do możnowładców przekupujących biedaków za ich głosy. W tym sensie jest to stabilizator demokracji. Bo w momencie, kiedy człowiek oddaje swój głos, nie jest pod żadną presją zewnętrzną, że jeżeli nie sprzeda swego głosu temu czy tamtemu, to nie będzie miał za co żyć, albo jego status się obniży – wyjaśnia pisarz.
Potem przełożyło się to na posiadanie domu – przynajmniej kiedy mówimy o demokracji brytyjskiej. A jeszcze później na oszczędności wystarczające na przeżycie bez konieczności zadłużania się czy podejmowania pracy przez dwa lata – jeżeli masz takie oszczędności w banku, to znaczy że mentalnie jesteś na tyle stabilny i bezpieczny, że nie podejmujesz decyzji politycznych na zasadzie reakcji przestraszonego zwierzęcia.
„Wtedy wypadkowa tego typu decyzji politycznych, podejmowanych przez wystarczająco dużą klasę średnią, pozwala racjonalnie sterować państwem. To jest w skrócie mechanizm opisujący rolę najbardziej starożytnej warstwy klasy średniej, oczywiście nie tak wówczas nazywanej” – mówi Dukaj.
Czy Polska klasa średnia ma oszczędności, które pozwoliłyby jej przeżyć przez dwa lata bez pracy? Zdecydowanie nie.
Kiedy głos ma wartość rzutu kostką?
Ale poza czynnikami ekonomicznymi klasę średnia tworzą też kultura i edukacja.
„Cóż z tego, że jakimś cudem posiadłeś majątek, skoro mentalnie nadal nie jesteś członkiem klasy średniej, a twoje myślenie, odruchy, wybory polityczne przynależą do tej warstwy kulturowej, która została stworzona, wychowana w odruchu zależności, w odruchu feudalnym, w duchu bycia niewolnikiem czy też chłopem pańszczyźnianym, pracownikiem folwarku?”
– pyta retorycznie pisarz.
I dodaje: „Świat się skomplikował do tego stopnia, że nawet, jeżeli posiadasz majątek i nawet jeżeli mentalnie przynależysz do tego kodu kulturowego: myślisz w sposób samodzielny, nie patrzysz na to, kto ci co zaoferuje za twój głos, nie jesteś uzależniony od zewnętrznych pomocy finansowych, to żeby w ogóle podejmować dobre racjonalne wybory, także polityczne, musisz mieć minimum orientacji w rzeczywistości. I to minimum orientacji wynika z wykształcenia. Bo możesz spełniać dwa pierwsze warunki, ale pozbawiony orientacji twój głos będzie miał wartość rzutu kostką”.
Jak powstrzymać koncentrację bogactwa? Zniszczyć etos merytokracji
Problem w tym, że na Zachodzie w tej chwili załamuje się etos merytokracji. „Dzięki temu, że zbudowaliśmy swoje społeczeństwo na zasadach merytokratycznych, to społeczeństwo jest stabilne, dobrze się rozwija, budujemy mocną gospodarkę i mamy postęp technologiczny, który także napędza gospodarkę. W tej chwili ten etos upada i to upada w bardzo radykalny sposób, do tego stopnia, że część college’ów w Ameryce wprost rezygnuje z kryterium merytokratycznego przy przyjmowaniu nowych uczniów, nowych studentów, zastępując je kryterium albo selekcji, przynależności do jakiś grup, albo losowania. I krytyka merytokracji nie jest pozbawiona sensu” – uważa Jacek Dukaj.
Dlaczego? Bo cechy które sprawiają, że człowiek zwycięża w konkurencji merytokratycznej nie zależą od niego – inteligencja, cechy charakteru, wykształcenie. Dobrym przykładem są dzieci nowej arystokracji technologicznej.
„Dzieci tych wszystkich Zuckerbergów, Gatesów są przygotowywane do przejęcia przywództwa w hierarchii merytokratycznej. Ci młodzi ludzie wcale nie muszą dziedziczyć tych dziesiątków miliardów dolarów po swoich rodzicach, wystarczy, że zostaną od małego wychowani do tego, by dzięki swoim własnym przymiotom w następnym obrocie koła generacji technologii zajęli tę samą pozycję co ich rodzice. Od małego są trenowani pod względem charakterologicznym i posyłani do wszystkich najlepszych żłobków, przedszkoli, szkól, college’ów, uniwersytetów, tak, że na końcu wychodzą jako autentyczni zwycięzcy nowego wyścigu merytokratycznego” – mówi Dukaj.
Skutkiem jest koncentracja bogactwa. Jak możemy temu zaradzić?
„Te najbardziej prymitywne odruchy to jest właśnie niszczenie struktur merytokratycznych jako takich i zastępowanie ich jakimś rodzajem wyznacznika proporcjonalnego, w zależności od tego, gdzie się urodziłeś, do jakiej kultury przynależysz, jaką płeć masz, jakim językiem mówisz, albo losowanie”
– mówi pisarz.
Technologiczna arystokracja niszczy w wielu krajach nie tylko klasę średnią, ale też klasę wyższą
Przyczyny tak gwałtownego wzrostu krytyki merytokracji są dwie. „Jedna jest strukturalna i moim zdaniem jest nie do przewalczenia – to jest postęp technologiczny, który spowodował, że bardzo dużo zawodów, biznesów, branż przestawiło się na tryb niematerialny, w którym się bardzo dobrze skaluje swoje umiejętności, wiedzę, zdolności, niezależnie od tego, ile cię jest – możesz być jeden na cały świat. I z tego właśnie powstały wielkie fortuny świata cyfrowego: Silicon Valley, Wschodnie i Zachodnie Wybrzeże Stanów Zjednoczonych, a teraz Chiny z tego korzystają” – mówi Jacek Dukaj.
„To powoduje, że bardzo niewielka liczba osób jest w stanie czerpać korzyści z produktów dostarczanych dla całej ludzkości. Stąd ten układ piramidy, który był naturalny dla społeczeństw, teraz jest układem bardzo ostrej, wysokiej piramidy dla całego globu, a nie dla poszczególnych społeczeństw. Czyli mogą istnieć kraje, społeczeństwa, w których nie ma nikogo przynależącego do szczytu piramidy. Bo szczyt piramidy w całości się znajduje np. w Chinach albo w Ameryce. I nagle bardzo duża liczba osób zorientowała się, że nie ma żadnej możliwości, żeby dostać się na szczyt. Co więcej, że to jest szczyt, który ich nie pomieści, bo strukturalnie zrobił się taki wąski” – wyjaśnia pisarz.
Polskie społeczeństwo powinno się oszukiwać jeszcze przez dwa pokolenia
„Dla nas nie jest dobrze, żeby wiedzieć dokładnie, jak działa liberalna demokracja na Zachodzie. My jeszcze powinniśmy bardzo mocno pracować w tej fikcji, że to jest nasz Święty Graal, powinniśmy budować tę strukturę, powinniśmy wierzyć, że to funkcjonuje i będzie funkcjonowało po wieczne czasy i dopiero za jakiś czas, kiedy zbudujemy te instytucje, zbudujemy naszą mentalność, drugie, trzecie pokolenie, które się wychowało w tej wierze, że demokracja liberalna jest najlepszym, jedynym możliwym systemem – trzeba nam zakazać nie tylko czytania Fukuyamy, ale krytyków Fukuyamy” – uważa Dukaj.
Dopiero wtedy moglibyśmy przystąpić racjonalnie, z sensem i dobrym rezultatem dla Polski jako gracza geopolitycznego, do dyskusji na temat: co po demokracji liberalnej, co możemy zrobić, żeby zarazem utrzymać naszą konkurencyjność na arenie światowej, jeżeli stracimy etos merytokratyczny w takich dziedzinach jak matematyka, fizyka, technologie komputerowe?
Z tym za to dobrze radzą sobie Chiny. Według Jacka Dukaja w Chinach się nigdy nie załamał etos merytokratyczny. Być może dlatego, że ich etos merytokratyczny nie ma 300 lat, ale ma 2,5 tysiąca lat.
„Ta struktura władzy jest w dużym stopniu zbudowana na egzaminach cesarskich, które teraz są egzaminami państwowymi, partyjnymi, ale tak naprawdę one się tam zaczęły w okolicach początku naszej ery i oferowały – współczesnym językiem mówiąc – mobilność społeczną dla każdego. Jesteś synem chłopa, ale zdajesz egzamin cesarski i możesz awansować aż do głównego kanclerza dworu królewskiego w Pekinie. Cała ta ścieżka jest dla ciebie otwarta. Do tej pory to funkcjonuje i jest to jedyny system, który nie podlega korupcji w Chinach. Jeśli jesteś tam multimiliarderem, to i tak nie jesteś w stanie przepchnąć swojego syna przez te egzaminy. Musi przejść dzięki swojej własnej wiedzy, zdolnościom. Więc ten kręgosłup merytokratyczny w Chinach jest bardzo silny. W Stanach on więdnie, kruszeje i jest tak naprawdę aktywnie niszczony przez rozmaite grupy wewnątrz USA, więc Stany Zjednoczone wydają się skazane na porażkę” – uważa pisarz.
Jak zmienić reguły gry, by lepiej wybierać własne elity?
A gdzie w tym wszystkim jest Polska? Oczywiście jesteśmy krajem peryferyjnym. Pytanie do nas, to geopolityczne, brzmi: „jak się dobrze ustawić w tym miejscu, w którym jesteśmy, na takiej a nie innej pozycji w drabinie technologiczno-ekonomicznej po to, aby zmaksymalizować szanse utrzymania niepodległości Polski i wzrostu ekonomicznego i cywilizacyjnego”?
I czy takie pytanie w Polsce ktokolwiek sobie zadaje? Politycy? Elity? Społeczeństwo?
„To się nie rozgrywa na poziomie elit, to się rozgrywa na poziomie bardzo głębokiego systemu ekonomiczno-kulturowego, który jest odpowiedzialny za to, jakie elity są wyłaniane. Czy dobrze ustanowiliśmy warunki gry, tak, żeby w ramach poszczególnych ścieżek kariery, ambicji, rozgrywek życiowych, promować tych, którzy coś dobrego robią także nam – państwu, nam – społeczeństwu? Czy mamy dobrze ustawione warunki gry i selekcję elit? Właśnie na poziomie tego typu warunków trwa teraz konkurencja pomiędzy Chinami i Stanami Zjednoczonymi” – mówi Jacek Dukaj.
Bo Chiny tak sobie ustawiły te warunki – tłumaczy Dukaj – żeby cała machina merytokratyczno-ekonomiczna działała także na rzecz ich postępu, siły ich cywilizacji, budowania ich pozycji w świecie. Ameryka się zorientowała, że ich system ustawiania warunków gry jest już nieadekwatny i to jest właśnie ta krytyka merytokracji. Trzymamy się XIX-wiecznego sprzężenia merytokracji z demokracją liberalną, a na wyjściu nie dostajemy konkurencyjnego wobec Chin modelu, tylko arystokratów technologii, którzy tak naprawdę rządzą z tylnego siedzenia. Do tego zaś mamy ogromną klasę coraz bardziej niezadowolonych ludzi, którzy widzą, że nie mogą uczestniczyć już w tym etosie, że ten etos upadł. Nie ma już mitu Ameryki, która umożliwia każdemu zostanie miliarderem. I nie ma już mitu klasy średniej.
Realna siła nabywcza zarobków ludzi, przynależących teoretycznie do klasy średniej, maleje, struktura przypomina strukturę feudalną, w której mamy 99% biedoty, chłopstwa i 1% arystokracji, od której wszystko należy.
„I tracimy siłę przyciągającą – ten mit, dzięki któremu Ameryka przyciągała emigrantów, najzdolniejszych, którzy chcieli zrobić karierę, kształcić się – i tracimy konkurencyjność, przestajemy być wydolni jako maszyna do podejmowania decyzji politycznych, ponieważ demokracja przestaje działać. W tym momencie nie mamy już tych stabilizatorów, tylko wszyscy są kupowani różnego rodzajami dóbr, wprost od państwa, albo rodzajem technologii manipulacyjnej, która jest coraz bardziej wyrafinowana, coraz lepiej do nas trafia, coraz bardziej gra na emocjach. I taki model jest niewładny podjąć konkurencję z modelem chińskim” – podkreśla Dukaj.
Wobec tego, musimy zmienić strukturalne warunki gry, dzięki którym nasze elity i nasza struktura prestiżu kulturowego, zwycięstwa ekonomicznego, hierarchii politycznych, prowadzi do takich, a nie innych wyborów jednostkowych, że nasze elity są wydolne i prowadzą nas w dobrym kierunku. Te warunki gry, tę strukturę, trzeba teraz przeprogramować. Ale nie na poziomie Polski, to nie jest nasza gra.
Do nas te nowe reguły dotrą z dużym opóźnieniem. Prawdopodobnie przez jakieś pokolenie będziemy żyć mitem Ameryki czasów, kiedy była bezkonkurencyjnym hegemonem, z epoki dwudziestolecia końca zimnej wojny.
Politycy powoli się budzą
Natomiast politycy powoli, bardzo powoli, budzą się do tych realiów, w których Ameryka już nie jest tym jedynym mocarstwem. I zadają sobie po raz pierwszy pytania: „wobec tego jak się mamy spozycjonować w tej sytuacji?”.
Według Dukaja to są przebudzenia, które się literalnie dokonują tu i teraz. „To prezydentura Bidena, zdrada z Nord Stream 2, obecna sytuacja na wschodniej granicy Polski i to, że musimy sobie jakoś radzić sami, bo – cud nad cudy – Stany Zjednoczone nie pomogą nam zawsze i we wszystkim – to jest ta nowa sytuacja” – mówi Jacek Dukaj.
Ale dla społeczeństwa – i dla tego typu badań socjologicznych, w których zadajemy milionom obywateli pytania o klasę średnią, o to, jak się sami identyfikują – to nie ma znaczenia. Bo tu mówimy o ruchach powolnych jak ruchy moreny lodowcowej. Na to trzeba naprawdę wielu lat, żeby się zmieniło powszechne wyobrażenie tego, jakie jest moje miejsce w strukturze społecznej, jak wygląda struktura społeczna, jakie są w ogóle klasy wyobrażeń o sukcesie lub przegranej w tej walce.
„To wszystko zależy od tego, jaką ja się nasączyłem popkulturą w latach formacyjnych, czyli głównie w dzieciństwie i latach nastoletnich, jaki jest kontekst kulturowy, w którym się obracam na co dzień, czyli tak naprawdę, kogo ja oglądam w social mediach, czyli jakie modele sukcesu mi imponują, jakie są te instagramowe sukcesy celebryckie, w których żyję. To się zmienia bardzo powoli, to nie jest tak, że możemy sobie najpierw przeprogramować wizję społeczeństwa, w którym żyją nasi obywatele” – zaznacza pisarz.