Z najnowszego badania IBRiS wynika, że niemal dwóch na trzech Polaków uważa, że szara strefa  stanowi w naszym kraju poważny problem. Co więcej, zdaniem 41,5 proc. badanych szara strefa zwiększyła się w trakcie pandemii. Czy te intuicje Polaków są słuszne? Jak duża jest szara strefa w Polsce? Co ma z nią wspólnego fakt, że Narodowy Bank Polski broni gotówki jak niepodległości? No i kiedy zaczną w Polsce rosnąć stopy procentowe? O tym wszystkim w najnowszym podcaście FORUM IBRiS rozmawiamy z Ignacym Morawskim, głównym ekonomistą „Pulsu Biznesu” i założycielem serwisu SpotData.

POSŁUCHAJ PODCASTU:

– Najbardziej ufałbym tym, którzy mówią, że przed kryzysem szara strefa w Polsce oscylowała wokół 11 proc. PKB, czyli ok 200 mld zł. Jednak kryzys na pewno doprowadził do jej powiększenia. Zwykle tak jest, że w okresie kryzysów szara strefa rośnie, bo ludzie mają wtedy większą skłonność do szukania oszczędności i nierejestrowania niektórych transakcji – mówi Ignacy Morawski, założyciel serwisu SpotData oraz główny ekonomista „Pulsu Biznesu”.

– Pomoc publiczna dla firm, która była bardzo duża, uzależniona była w jakiejś mierze od spadku obrotów, więc firmy miały bardzo silny bodziec do tego, żeby części obrotów nie rejestrować

– dodaje Morawski.

A więc to całkiem możliwe, że rząd ratując firmy jednocześnie strzelił sobie w stopę.

Morawski wyjaśnia, że jasnym sygnałem wzrostu szarej strefy jest wzrost zapotrzebowania na gotówkę w Polsce. Ilość gotówki w obiegu wzrosła w Polsce o 40 proc., a jednocześnie znacznie bardziej niż w krajach rozwiniętych.

– To częściowo można wytłumaczyć spadkiem stóp procentowych do zera. Ale tylko częściowo. Prawdopodobnie zwiększył się w gospodarce udział transakcji gotówkowych, które, jak podejrzewam, są częściowo realizowane właśnie w szarej strefie.

– uważa ekonomista.

GOTÓWKA OZNACZA WOLNOŚĆ

Tym trudniej zrozumieć, że Narodowy Bank Polski walczy o prawo do płacenia gotówką jak o niepodległość.

Promocja obrotu bezgotówkowego wspiera dochody państwa, bo trudniej ukryć transakcje. I NBP oczywiście nie jest instytucją, która ma dbać o dochody podatkowe, ale jest instytucja, która po spełnieniu celu inflacyjnego ma wspierać politykę gospodarczą rządu. Trudno zatem wyjaśnić jakoś taką promocję gotówki przez NBP – mówi Morawski.

Może to jest kwestia idei? – Są ludzie, którzy uważają, że państwo nie może sprawować nadmiernej kontroli nad obywatelem i oni zwykle są fanami gotówki. Im bardziej ktoś ma podejście antypaństwowe, libertariańskie, tym bardziej jest zwolennikiem gotówki. I oczywiście trudno posądzić obecną ekipę rządzącą, że ma przechył libertariański, ale możliwe, że niektórzy ludzie w NBP w jakichś aspektach mają takie podejście. I sądzą, że to kwestia wolności osobistych Polaków” – komentuje ekonomista.

Ale i kwestia ukrywania części transakcji przed fiskusem.

Co może zmienić nasze podejście go gotówki? Po pierwsze – stopy procentowe. Zdaniem Ignacego Morawskiego stopy procentowe zaczną w końcu rosnąć jesienią tego roku, we wrześniu, może w październiku. Chyba, że zobaczymy nawrót pandemii. A niepokój spowodowany nowym wariatem wirusa już widać na rynku. W negatywnym scenariuszu te podwyżki stóp procentowych mogą się wówczas odsunąć do wiosny 2022 r.

Drugie, co rząd może zrobić, by ograniczać szarą strefę, to promować i ułatwiać przedsiębiorcom obrót bezgotówkowy. A po trzecie – metody siłowe: kontrole, kontrole i jeszcze raz kontrole i wymuszanie rejestrowania aktywności gospodarczej, czy choćby obowiązek w poszczególnych grupach zawodowych stosowania kas fiskalnych. – Jednak im więc będzie cyfrowych płatności, tym mniejsza będzie potrzeba stosowania „brutalnych” metod – tłumaczy ekonomista. I dodaje: – Państwo powinno zmierzać do tego, by wyeliminować 80 proc. istniejącej szarej strefy. To się oczywiście nie może udać w pełni, ale efektywna polityka mogłaby obniżyć szarą strefę o połowę w perspektywie dekady.