Kryzys na granicy polsko-białoruskiej trwa już ponad dwa miesiące. Instytut Badań Rynkowych i Społecznych zapytał Polaków jak oceniają politykę rządu w tym zakresie. Naszą uwagę zwróciły szczególnie odpowiedzi udzielane przez najmłodszych respondentów.
Poglądy dzisiejszych dwudziestolatków wydają nam się ciekawe z trzech powodów. Po pierwsze, to grupa, która ewidentnie wyróżniła się w sondażu na tle starszych roczników; po drugie jej odpowiedzi nie pasowały do stereotypów; i w końcu po trzecie, mowa o ludziach, z których część dopiero przekroczyła osiemnasty rok życia i jeszcze nie głosowała w wyborach.
Stereotyp mówi, że PiS-owi spada poparcie ze względu na niechęć młodych do partii rządzącej. Faktycznie, do tej pory Prawo i Sprawiedliwość nie znalazło pomysłu jak trafić do roczników 90. i 2000. ale patrząc na odpowiedzi tego elektoratu w sprawie kryzysu na granicy, możemy śmiało powiedzieć, że szanse partii Jarosława Kaczyńskiego wcale nie są w tym elektoracie przekreślone. Niektóre jej pomysły trafiają kulą w płot, inne padają na podatny grunt.
Najmłodszy elektorat nie wiąże inwestycji z obecnością Polski w UE
Propozycja podwojenia zawodowej armii, zupełnie nie przemówiła do najmłodszego elektoratu. Aż 79 proc. odpowiadających byłoby zwolennikami zostawienia wojska w takiej formie, w jakiej to znajduje się obecnie. Żadna inna grupa wiekowa nie była tak radykalna w swoich odpowiedziach. Dość powiedzieć, że dzisiejsi trzydziestolatkowie skłaniają się ku propozycji rządowej (54 proc. do 40 proc.). Skąd ta różnica? Jednym z powodów może być fakt, że rocznikom 80. pójście w kamasze już nie grozi. Tymczasem widmo obowiązkowej służby wojskowej, zlikwidowanej przecież wcale nie tak dawno temu, wciąż może młodym zaglądać w oczy. Historie o fali i miganiu się od dwuletniej służby w armii są w wielu domach pielęgnowane przez lata.
Zwraca uwagę to, jak młodzi patrzą na pomoc z Unii Europejskiej. Frontexu na naszej wschodniej granicy nie życzy sobie aż 53 proc. ankietowanych (47 proc. jest za). Żadna inna grupa wiekowa nie zbliżyła się do takiego wyniku. Dla porównania 30 latkowie są w 90 proc. zwolennikami pomocy z Unii, 40 latkowie w 80 proc., a 50 latkowie w 76 proc. Gołym okiem widać, że mamy tu przepaść. Może ona wynikać z tego, że dla urodzonych około 2000 roku osób, rok 2004 nie stanowi istotnej cezury. Nowe drogi, stadiony i basen w każdej gminie traktują jako rodzaj oczywistości i nie widzą związku przyczynowo-skutkowego między inwestycjami, a blisko dwudziestoletnią obecnością Polski w UE. Nie bez znaczenia jest też fakt, jak dużym poparciem wśród najmłodszego elektoratu cieszy się antyeuropejska Konfederacja.
Organizacje humanitarne są ważniejsze dla starszych
Dalej widzimy dość uderzającą niekonsekwencję w postrzeganiu polityki PiS na granicy. Z jednej strony młodzi są zwolennikami push-backów (68 proc. do 23 proc. na tak). Z drugiej uważają, że jeśli ktoś nielegalnie przekroczy granicę, ale ucieka do Europy z powodów politycznych, to należy rozpatrzyć jego wniosek azylowy (59 proc. do 30 proc). Dla porządku dodajmy, że podobną ambiwalencję widać u innych roczników, choć przyzwolenie na push-backi jest u najmłodszych wyjątkowo duże (największe ze wszystkich grup wiekowych).
Młodzi zasadniczo uważają, że do strefy zamkniętej przy granicy polsko-białoruskiej powinno się dopuścić organizacje humanitarne (59 proc. na tak). Jednak nie pałają do nich takim uczuciem jak czterdziesto- czy pięćdziesięciolatkowie. W obu tych grupach za udzieleniem takiej pomocy opowiadało się powyżej 70 proc. ankietowanych. Znów zdaje się, że na takie rezultaty wpływ ma historia najnowsza. Dzisiejsi czterdziestolatkowie wchodzili w dorosłość około 2000 roku. Pamiętają więc dobrze wojnę na Bałkanach, bezprecedensową działalność PAH i postać Janiny Ochojskiej. Z perspektywy dzisiejszych dwudziestolatków tamte wydarzenia to prehistoria. Dziś, działacz organizacji humanitarnej kojarzy się raczej z aktywistą zaczepiającym młodzież wychodzącą z uczelni, niż z bezpośrednią pomocą ludziom dotkniętym wszelkiego rodzaju klęskami.
Młodzi są obojętni
Tylko 36 proc. ankietowanych między 18 a 29 rokiem chciałoby, aby dostęp na granicę mieli dziennikarze. Jest to wynik znacząco niższy niż w wypadku średniej (51 proc.). Takie odpowiedzi mogą być spowodowane tym, że młodzi rzadziej niż inne roczniki oglądają telewizję, wiedzę o świecie czerpią z Internetu i są wyczuleni na zjawisko „fake newsów”, których w polskich mediach nie brakuje.
Last but not least: na ostatnie dwa pytania (o pomoc humanitarną i dziennikarzy) nie odpowiedziało 43 proc. osób uczących się i studiujących. W większości uznały, że nie mają zdania w tym temacie. Żadna inna grupa respondentów nie była tak zobojętniała na wydarzenia na granicy. Co więcej, jest to szokujący wynik na tle całego społeczeństwa. Ogół odpowiedzi „nie wiem/trudno powiedzieć” wyniósł bowiem zaledwie 5,3 proc.