Co jest dla Pokolenia Zet ważne na rynku pracy i czym młodzi kierują się przy wyborze wymarzonego miejsca zatrudnienia? Wynagrodzenie, elastyczne formy zatrudnienia; szef, który podziela wspólne wartości i traktuje pracownika na równi – to najważniejsze czynniki, które decydują wśród Zetek o pozostaniu w firmie. Na pytania Nikoli Bochyńskiej w podcaście Forum IBRiS odpowiadają Filip Sobel – założyciel i szef firmy Staffly oraz dr Zofia Smełka-Leszczyńska – która pisze właśnie książkę o przemianach polskich narracji dotyczących pracy.

POSŁUCHAJ PODCASTU:

„Młodzi chcą elastyczności”

Filip Sobel to założyciel i szef firmy Staffly, który znalazł się gronie tegorocznych finalistów czwartej edycji konkursu „25 przed 25”, organizowanego przez magazyn „Forbes”. Pytany o wnioski z raportu Centrum im. Daszyńskiego „Pęknięte pokolenie rewolucjonistów. Młodzi wobec sytuacji w Polsce w 2021 roku” , opowiada o własnych doświadczeniach w prowadzeniu firmy i zatrudnianiu Zetek.

Jak wynika z badania, dla Pokolenia Zet istotna jest umowa o pracę oraz stabilność zatrudnienia –  wzrost aprobaty dla zatrudnienia w oparciu o umowę o pracę rośnie wraz z wiekiem. Im starsi badani, tym częściej wybierają oni tę formę zatrudnienia. W grupie najstarszej (23-24 lata) jest to aż 76,8 proc.

„Przede wszystkim oczekujemy elastyczności mierzi nas tradycyjna forma współpracy. Chcemy swobody, najchętniej zapewne dotrwalibyśmy do emerytury w klapkach na plaży i z laptopem w dłoni, biorąc pod uwagę, że technologia jest w naszym zasięgu, odkąd tylko pamiętamy. Dobrą motywacją do podjęcia pracy jest na pewno gwarancja niskiego ryzyka, uznanie znajomych, co do zawodu, jaki wykonujemy czy wykorzystanie przez pracodawcę technologii do codziennej pracy”

– komentuje Filip Sobel.

Dodaje jednak, że pandemia przyspieszyła także takie procesy, jak na przykład przejścia na pracę zdalną. „Co jest nam od początku bliskie. Pamiętam jeszcze początki swojej kariery zawodowej, kiedy praca zdalna nie była rozpowszechniona i była trochę jak przywilej, a nie coś oczywistego. Obecnie każda organizacja, która chce przyciągnąć osoby z mojego pokolenia musi przynajmniej charakteryzować się pracą hybrydową. Wiem też, że są organizacje, które pracują tylko i wyłącznie w modelu zdalnym i myślę, że to też się sprawdza” – zaznacza.

Na pytanie czym różni się pokolenie Milenialsów od Zetek stwierdza, że dla Pokolenia X praca była w życiu sprawą nadrzędną. „Żaden z jego przedstawicieli nie wyobrażał sobie życia bez tego zawodowego. Natomiast Pokolenie Y wskazuje raczej na balans między życiem prywatnym, a zawodowym. Rozwój zawodowy tak, ale bez większego zaangażowania i przy jak najmniejszym nakładzie sił, bo to tylko praca. Najlepiej dla nas – Pokolenia Zet byłoby, aby życie zawodowe nie było uciążliwe, a było dodatkiem do innych płaszczyzn w których lubimy się spełniać” – podkreśla rozmówca podcastu Forum IBRiS.

Czy w takim razie Zetki chcą się realizować w czasie wolnym czy również w zawodowym?

„Przede wszystkim praca nie powinna wymagać rezygnacji z rzeczy, które są niezbędne w życiu prywatnym. Zwracamy uwagę na równowagę pomiędzy tym, co robimy w życiu zawodowym, a prywatnym. Wiele wynika pewnie z cech osobowości, każdy z nas jest ukształtowany inaczej. Kompetencje miękkie są kluczowym determinantem tego, czy zostaniemy w miejscu pracy dłużej i czy będziemy się do niej przykładać” – słyszymy.

Filip Sobel wskazuje, że jednoczesnie umowa o pracę coraz częściej ustępuje nowoczesnym formom zatrudnienia, kwestiom samorozwoju oraz wynagrodzenia.

„Osoba z mojego pokolenia chce czuć, że się nieustannie rozwija”.

– mówi Sobel.

Kluczowym pytaniem dla pracodawców, którzy poszukują pracowników wśród młodych może być kwestia oczekiwań, jakie powstają wobec nich. Przedstawiciel Pokolenia Zet wskazuje, że idealny pracodawca bazuje na zaufaniu, nie rozlicza z czasu pracy, a z zadań; traktuje pracownika na równi. Z kolei w firmie nie ma ustalonej struktury – zamiast tego, funkcjonują pewne normy i zasady. To również osoba, która będzie w stanie obronić pracownika, jeśli będzie taka potrzeba. Młodzi chcą czuć wsparcie pracodawcy.

„Należy odczarować słowo >>roszczeniowość<< względem młodego pokolenia”

W drugiej części podcastu gościnią była dr Zofia Smełka-Leszczyńska, psycholożka i doktorka nauk o kulturze i religii, która zawodowo zajmuje się strategiami marki i komunikacji, naukowo – antropologią codzienności. Dla Wydawnictwa Filtry pisze książkę o zmieniających się polskich narracjach dotyczących pracy.

Na podstawie realizowanego przez siebie badania opowiada o wstępnych wnioskach z rozmów z osobami, które po tym, jak rozpoczęła się pandemia COVID-19 zdecydowały się odejść z pracy bez szukania od razu nowego zajęcia.

„Z moich rozmów z przedstawicielami pokolenia Zet wynika, że bardzo istotna w miejscu pracy jest dla nich kultura. Większość osób, które odeszły z pracy i nie szukały nowej, wskazały jako główną przyczynę fakt, że miejsce pracy nie jest zgodne z ich wartościami – to poczucie, że praca którą się wykonuje nic nie wnosi do sfery samorozwoju, ale i nie zwiększa >>sumy dobra<< w świecie. Starsze respondentki często żaliły się na atmosferę w miejscu pracy, natomiast mogło to być wynikiem gierek towarzyskich, braku transparentności, układów. Im młodsi byli badani, tym bardziej wskazywali na pewne >>ideologie<< towarzyszące miejscu pracy lub na pewną niezgodność pomiędzy tym, co firma oferowała, a tym, czym się realnie zajmuje” – stwierdza.

Na co dzień – jak mówi – pracuje z przedstawicielami Pokolenia Zet, którzy są „zupełnie zwyczajni”.

„To młodzi mężczyźni i kobiety, których charakteryzuje podejście – i to mnie w nich zachwyca – bardzo elastycznego planowania kariery. Jestem z pokolenia, które żyło jeszcze w przeświadczeniu, że >>co to będzie, jeśli będę miała 3-miesięczną przerwę w CV, jak się z tego wytłumaczę<< lub myślało, że >>przekwalifikowanie się jest czymś szalenie trudnym<<. Kiedy patrzę na nich, to mam wrażenie, że dają sobie przyzwolenie, aby coś zmienić, aby spróbować różnych rzeczy. W moim pokoleniu pracę w korporacji traktowało się jak >>złapanie pana Boga za nogi<<. Mało znam w moim pokoleniu przykładów, aby ktoś z tej ścieżki zbaczał” – zaznacza dr Zofia Smełka-Leszczyńska.

Pytana o wnioski z raportu Centrum im. Daszyńskiego w którym młodzi wskazali, że cenią stabilną formę zatrudnienia w postaci umowy o pracę odpowiada, że „po pierwsze pandemia dawała ludziom poczucie stabilizacji na mniej niż 30 dni”.

„Umówmy się, jeśli ktoś pracował poniżej trzech lat w jednym zakładzie pracy, to jego okres wypowiedzenia wynosił miesiąc. Natomiast różnica między 30 dniami a 1 dniem jest drastyczna. Przypuszczam, że dla osób, które funkcjonowały w dość prekarnych warunkach zatrudnienia np. w gastronomii, pandemia mogła być dla nich szokiem bytowym. Druga kwestia to fakt, że rynek mieszkaniowy bardzo się zmienił na niekorzyść młodych osób. W tym momencie osoby przed 40. rokiem życia osiągające bardzo dobre zarobki mają kłopot, aby wziąć kredyt na mieszkanie. Wszyscy wiemy, że bez umowy o pracę nie ma co pokazywać się w banku”

– kwituje.

Na pytanie, czym Pokolenie Zet może się wyróżnić na rynku pracy odpowiada, że dla Pokolenia Zet ważne są także m.in. wartości pracodawcy, poczucie, że robią coś ważnego, że „zmieniają świat” – nawet w skali mikro. „Stała praca jest postrzegana jako oczywistość, jako środek do osiągnięcia stabilizacji materialnej i jako sposób na samorealizację” – słyszymy.

Zofia Smełka-Leszczyńska oceniła, że należy odczarować słowo „roszczeniowość”, które często przypisuje się młodym pokoleniom. „Do dzisiaj to bardzo popularny zarzut wobec młodych ludzi, którzy chcą ze swojej pracy się utrzymać i mieć w życiu jakieś przyjemności, co mnie wydaje się zupełnie normalne. Nie życzę nikomu, aby przez 10 lat musiał harować po 16 godzin na dobę, by na końcu i tak dowiedzieć się w banku, że >>jest nikim<< i do końca życia musi wynajmować mieszkanie. Dlatego tę >>roszczeniowość<< biorę w pewien cudzysłów” – podkreśla.

Jej zdaniem pokolenie Milenialsów, które narzuca aktualną kulturę w miejscu pracy wie, że z tej kultury trzeba będzie w końcu zrezygnować, że

„Istnieje gigantyczne pęknięcie pomiędzy obietnicami, jakie rynek pracy składał przez ostatnie 20-30 lat, a tym, co realnie oferuje”.

Podsumowując, rozmówczyni oceniła, że „szanse dla pokolenia Zet na bycie rewolucjonistami są większe niż dla pokolenia Milenialsów, ponieważ „rynek i społeczeństwo wystawiają Zetki na jeszcze cięższą próbę”.