W tej chwili dynamikę życia społecznego określa wypieranie przez klasę średnią tego, że przestaje być klasą średnią bądź tego, że nigdy nie była klasą średnią. A tracić tożsamość to jak tracić życie, bo nie jesteśmy tylko mięsem. Na horyzoncie rysuje się struktura społeczna, w której klasy średniej już nie ma – w której będzie można co najwyżej charakteryzować się na klasę średnią. Ale pozycja takich ludzi nie będzie stabilna, oni będą dryfować i to będzie 97-99 proc. ludzi.  Polska klasa średnia ma charakter typowy dla krajów peryferyjnych lub postkolonialnych, nie przypomina społeczeństw Zachodu – mówi w kolejnym odcinku podcastu Forum IBRiS prof. Małgorzata Jacyno, socjolożka kultury UW. Rozmowę prowadzi Agata Kołodziej. 

POSŁUCHAJ PODCASTU:

Niedawne badania IBRiS zaprezentowane w raporcie „Gra w klasy” pokazały, że ponad 72 proc. Polaków czuje się klasą średnią. Czy to dużo? Warto najpierw spojrzeć, jak bogacą się Polacy. Statystycznie. W bieżącym 2021 roku pensja minimalna wynosi 2800 zł brutto. Dekadę temu, w 2011 r. wynosiła 1386 zł, a w 2001 r. – to przecież nadal jest współczesność – 760 zł.

Przeciętne wynagrodzenie – dziś to 5800 zł, w 2011 r. ok 3600 zł, a w 2001 r. – 2060 zł.  I oczywiście jest przecież inflacja, zarabiamy więcej, ale ceny też rosną. To jeszcze poziom ubóstwa. W 2020 r. 5,2 proc. Polaków żyło poniżej minimum egzystencji, co oznacza to, że ich przeciętne miesięczne wydatki nie przekraczają 640 zł w jednoosobowym gospodarstwie domowym i 1727 zł w przypadku rodziny czteroosobowej.

W 2011 r. ten poziom ubóstwa wynosił 6,6 proc, a w 2011 – 9,5 proc. Polaków żyło poniżej minimum egzystencji. To przecież niemal co dziesiąty Polak. Dziś już tylko co dwudziesty.

A więc bogacimy się i teoretycznie żyje nam się coraz lepiej. Tymczasem opracowania socjologów pokazują, że świat zachodni przechodzi właśnie przez proces deklasacji i osuwania się na drabinie społecznej. Klasa średnia się kurczy, chyba najszybciej w Stanach Zjednoczonych. Raport OECD z 2019 r. pokazuje, że cała zachodnia klasa średnia tonie.

Czy to znaczy, że Polska jest jakimś ewenementem? Idziemy pod prąd zachodnich tendencji? A może nie należymy po prostu do Zachodu, dlatego u nas procesy społeczne idą w innym kierunku? Ale czy na pewno w innym? A może tylko sami siebie okłamujemy, że nam dobrze i awansowaliśmy do klasy średniej?

Prof Małgorzata Jacyno, socjolożka kultury z Uniwersytetu Warszawskiego burzy to dobre samopoczucie wynikające z pozornej poprawy jakości życia w Polsce.

„Mamy zniszczony, osłabiony sektor publiczny i jego pracowników przestających być klasą średnią, mamy zniszczone środowisko i do tego żadnych większych wspólnych planów na przyszłość”

– mówi prof. Jacyno, zdaniem której Polska klasa średnia, podobnie jak ta zachodnia, się degraduje.

Czym w Polsce właściwie jest klasa średnia?

Mamy w Polsce problem z pojęciem „klasa średnia”. „My nigdy nie mieliśmy i nie będziemy mieli takiej klasy średniej, jak we Francji czy w Niemczech. Dlatego na wszystko, co działo się z naszym społeczeństwem od transformacji zaproponowałabym inne określenie – amerykanizacja społeczeństwa” – mówi prof. Jacyno.

Bo to, co nas różni od zachodniej klasy średniej, to przywiązanie do własności, chodzi przede wszystkim o mieszkanie. Aspiracje Polaków są tu od początku zupełnie inne, wyróżniają nas też grodzone osiedla. A po trzecie wyróżnikiem jest moda na mówienie: „nie mam czasu”.

„Mówi tak każdy, kto należy do wygranych albo ma szanse, żeby wygrać w przeciwieństwie do przysłowiowych ludzi z PGR-ów, którzy mają nieskończoną ilość czasu i na tym polega ich bieda. A tymczasem nie mieć czasu to jest coś charakterystycznego dla klasy robotniczej i proletariatu – mówi prof. Jacyno.

„Dodatkowo polską klasę średnią wyróżnia pojawiająca się państwofobia, to wyróżnia zresztą klasę średnia całej Europy Środkowej i Wschodniej. Ta państwofobia to przekonanie, że trzeba polegać na sobie. I jak przyjrzymy się temu, na czym to polega, to widać, że jest związane z przedsiębiorczością, dosyć agresywnym sposobem bycia, z walką, ostentacją w okazywaniu zdobytej pozycji i pieniędzy oraz „smak” na nierówności”

– dodaje Jacyno.

To jest coś, co nas wyróżnia od lat 90., a teraz zaczyna pojawiać się też w zachodnich społeczeństwach, które w tym sensie zaczynają upodabniać się do polskiego. A tymczasem to, co dotąd charakteryzowało tamtejszą klasę średnią, to stabilność, pewność swojej sytuacji życiowej, co skutkowało tym, że w rozmaitych debatach zachodnia klasa średnia nie jest agresywna, więc nie jest rasistowska ani klasistowska. No i skoro ludzie czują się bezpieczni, nie muszą się grodzić na osiedlach. A to są cechy, których w nas absolutnie nie było i nie ma.

Polacy udają, że nie ma żadnej klasowości

Ale ciekawe, że w Polsce w ogóle nie mówimy o klasach, bo to bardzo źle u nas brzmi.

„Tego zróżnicowania klasowego w Polsce nie chcemy przyjąć do wiadomości, a skrywa się za tym zróżnicowanie definiujące klasę średnią jako człowieka, który marzy, by jego dziecko miało pracę polegającą na tym, że tworzy algorytmy, które np. dyscyplinują czy oceniają ludzi w pracy. Taki człowiek boi się bardzo, że proces edukacji zakończy się porażką i dziecko zamiast tego będzie pracowało w centrum logistycznym, w którym klasa średnia będzie stosowała wobec niego algorytmy.” – wyjaśnia prof. Jacyno.

Tym, co pokazuje dobrze różnicę pomiędzy Polską a zachodnią klasą średnią jest ich stosunek do koncepcji Piketty’ego, który mówi m.in, że na starcie każdy młody człowiek powinien dostać 120 tys. euro, żeby wyrównywać szanse na samym początku. Na Zachodzie Piketty’ego uważa się za autora obmyślającego uporczywą terapię dla późnego kapitalizmu. A dla nas w Polsce jest to socjalista i komunista.

Kto zapłaci 100 tys. zł za leczenie po wypadku na rowerze?

„W Polsce powinniśmy teraz zadawać sobie pytanie: czy jesteś w stanie zapłacić 100 tys. za pomoc medyczną, jeśli ulegniesz wypadkowi rowerowemu na ulicy?” – mówi prof. Jacyno.

Jak to? Przecież od tego chyba mamy państwo? Błąd! „Wiele osób, także elektorat lewicy, a być może zwłaszcza on, chce prywatyzacji usług publicznych. Jeśli chcemy poznać, na ile człowiek czuje się stabilny, a na ile prekarny i na ile są mu potrzebne usługi publiczne, z których wzięła się zachodnia klasa średnia, bo z tego właśnie się wzięła, wcale nie z polegania na sobie, to powinniśmy pytać właśnie o gotowość zapłaty tych 100 tys. po wydatku rowerowym. Bo moim zdaniem procesy w Polsce zmierzają ku prywatyzacji służby zdrowia” – uważa prof. Jacyno.

Po to nam w pewnym sensie mieszkania na własność, które są pewnym zabezpieczeniem na czarną godzinę, bo zawsze można je sprzedać i kupić sobie usługi, których państwo nie zapewnia. A nie zapewnia.

Czyli światowe dyskusje na temat dochodu podstawowego już w ogóle są nie dla nas?

„Żeby dochód podstawowy działał, dawał człowiekowi poczucie bezpieczeństwa, trzeba mieć lekarza i transport publiczny, inaczej nic nie zadziała. Tymczasem w Polsce sektor publiczny się degraduje, a wraz z nim polska klasa średnia”

– uważa prof. Jacyno.

Dokąd w takim razie zmierzamy?

„Tym, co w tej chwili określa dynamikę życia społecznego, jest wypieranie przez klasę średnią tego, że przestaje być klasą średnią bądź tego, że nigdy nie była klasą średnią. A tracić tożsamość to jak tracić życie, bo nie jesteśmy tylko mięsem. Na horyzoncie rysuje się struktura społeczna, w której klasy średniej nie ma, w której będzie można najwyżej charakteryzować się na klasę średnią, ale pozycja takich ludzi nie będzie stabilna, oni będą dryfować i to będzie 97-99 proc. ludzi. I ciekawe tylko, jak długo zechcą się nazywać klasą średnią” – mówi socjolożka.

Czy to, że my Polacy się oszukujemy, że jest nam dobrze i że awansowaliśmy do klasy średniej, uchroni nas przed frustracją i wyjściem z krzykiem na ulice? Czy przeciwnie, coś w końcu pęknie?

„Trudno powiedzieć. Ale chyba liczymy, że Unia Europejska to za nas załatwi. Że tamtejsze społeczeństwa za nas wywalczą jakąś zmianę.” – odpowiada prof. Jacyno.