Dlaczego na Polakach nie robi większego wrażenia liczba zmarłych na COVID-19 i tzw. „nadmiarowych zgonów”? Co sprawia, że za wszelką cenę nie chcemy do obostrzeń sanitarnych? I czy naprawdę wierzymy, że pandemia już zaczyna się kończyć?
Publikujemy drugą część rozmowy Estery Flieger z Marcinem Dumą z IBRiS o wnioskach z kompleksowych badań jakościowych przeprowadzonych metodą pogłębionych wywiadów z przedstawicielami tzw. „miękkich” elektoratów najważniejszych polskich partii politycznych. Badania dotyczyły wielu aspektów życia społecznego – w drugiej części rozmowy zajmujemy się nastrojami Polaków po 15. miesiącach pandemii.
OBEJRZYJ ROZMOWĘ:
Co kształtuje postawy Polek i Polaków po trzeciej fali pandemii?
– Z jednej strony mamy otwartą gastronomię, możemy pójść na basen i zrobić wiele innych rzeczy, których nie mogliśmy zrobić wcześniej. Wydawać by się mogło, że wszyscy z tego ochoczo skorzystają i nastąpi drugi post-covidowy karnawał. Ale to nie jest do końca prawda. O ile tak było latem zeszłego roku, kiedy wszyscy byli święcie przekonani, że to jest koniec pandemii, a poczucie to wzmacniały wypowiedzi decydentów, to teraz Polacy uważają, że pandemia trwa nadal, a to, co dzieje się obecnie, to tylko przerwa przed jej kolejną falą. Dzieje się tak, ponieważ poprzedniej jesieni Polacy srogo się zawiedli.
– odpowiada Marcin Duma, szef IBRiS.
Czy to oznacza, że politycy mówili to, co społeczeństwo chciało usłyszeć? Szef IBRiS potwierdza:
– Gdyby Polacy nie chcieli w to uwierzyć, nie uwierzyliby. Ale bardzo chcieli usłyszeć, to co mówili im rządzący, którzy to oczekiwanie wykorzystali. Społeczeństwo oczekiwało nagrody za swe poświęcenie podczas pierwszego lockdownu.
– mówi Duma.
Koniec pandemii ma swoją cenę
Czy zawiedzeni Polacy wystawili obozowi rządzącemu rachunek za słowa premiera Mateusza Morawieckiego, które padły latem zeszłego roku: „Tego wirusa nie należy się bać, bo jest w odwrocie”? Marcin Duma uważa, że PiS zapłacił za to – i to całkiem sporo:
– Często ulegamy złudzeniu, że spadki sondażowe miały przyczynę tylko w wyroku Trybunału Konstytucyjnego zaostrzającego ustawę antyaborcyjną. Ale protestów nie byłoby na taką skalę, gdyby nie to, że Polacy zawiedli się na rządzących, bo przecież obiecali, że pandemia nie wróci. Spadki zaczęły się zresztą wcześniej, kiedy na horyzoncie była właśnie druga fala.
– tłumaczy Duma.
Dziś społeczeństwo – zdaniem Dumy – woli założyć najgorszy scenariusz. Przekonanie o tym, że jesienią przyjdzie czwarta fala epidemii, jest niezależne od preferencji wyborczych. Badanych dzieli natomiast ocena tego, jak rząd radzi sobie w tej sytuacji. Część z nich – zwłaszcza wyborcy KO – pozostaje krytyczna wobec decyzji o zamknięciu gospodarki, co staje się podstawowym kryterium oceny, a nie zgony ponadwymiarowe. A czego Polacy boją się w pandemii najbardziej? Badania pokazują, że lockdownu jako konsekwencji pandemii – badani częściej wskazywali to, niż sam COVID-19. W ocenie Marcina Dumy wśród badanych słowo „lockdown” ma obecnie ładunek emocjonalny zbliżony do słowa „piekło”.
Czy te nastroje przełożą się na decyzje polityczne? Duma prognozuje, że w najbliższym czasie jeszcze nie. Ale np. drożyzna może pociągnąć za sobą w najbliższej przyszłości kolejne spadki poziomu poparcia dla rządzących. Zwłaszcza, jeśli nie skorzystają oni z klasycznego dla siebie instrumentarium równoważenia skutków inflacji, a więc z tego, co „leży w DNA wyborczym PiS”: mogłyby to na przykład być nowe transfery socjalne.
POZOSTAŁE CZĘŚCI ROZMOWY:
W pierwszej części rozmowy Marcin Duma opowiedział o stosunku Polaków do Narodowego Programu Szczepień i ich lękach i obawach związanych z samymi szczepionkami.
W trzeciej – i ostatniej – części rozmowy Marcin Duma omawia aktualne trendy w nastrojach politycznych dominujących wśród Polaków.
Zapraszamy do obserwowania naszych kanałów na Youtube i Spotify – subskrybenci zawsze otrzymają dostęp do nowych materiałów Forum IBRiS jako pierwsi.